poniedziałek, 21 listopada 2011

Listy do M.

Jak na polską komedię romantyczną - nie do opisania. Zdjęcia genialne, oddające charakter prawdziwej zimy. Już zaraz po wyjściu z kina człowiek nie może doczekać się świąt. Moim zdaniem, świetny scenariusz, kreacje bohaterów idealnie dobrane, wyraziste, ale nie przekalkowane. Jestem zachwycona Agnieszką Dygant! Dawno nie widziałam jej w 'normalnej' roli. Nie łatwo stworzyć przeciętną kobietę w nieprzeciętny sposób, a ona tego dokonała. Niesamowity Malajkat, a wątek Karolaka z małym chłopcem strasznie wzruszający. Stuhr?!? Idealny tatuś. Ten film to coś co moim zdaniem wreszcie można nazwać komedia romantyczną. I jestem dumna, że jest polski. Polecam!


piątek, 21 października 2011

Odgrzewani muszkieterowie

Czyli kolejna adaptacja powieści Aleksandra Dumasa pt. "Trzej muszkieterowie", tym razem w trójwymiarze. 
Cóż, o filmie można powiedzieć w 3 słowach: bardzo efektowny gniot.  Autor książki pewnie się w grobie przewraca.
Całość ratuje jedynie świetny Bloom i urocza Milla Jovovich. Waltz w roli Richelieu to największe rozczarowanie, ale to raczej wina scenariusza niż aktora. Ten film to taki efekciarski gadżecik z plejadą znanych aktorów. Z pewnością mieli oni dużo zabawy podczas kręcenia tego filmu, a przy okazji wpadło im trochę grosza. Jednak czy widz ma podobną frajdę z oglądania? Rzecz gustu. Mi się generalnie nie podobało, a humor na poziomie przeciętnego amerykańskiego widza. Nie dziwię się, że film zbiera cięgi od krytyków...

sobota, 15 października 2011

Ah te Baby..

Czyli dziś trochę słów o komedii Marka Koterskiego o wdzięcznym tytule: "Baby są jakieś inne". 
Już na początku zaznaczę, że film wywołał wiele skrajnych opinii. Wiele osób uważa, że to już było, że temat oklepany, że nudne, że ile czasu można patrzeć się na 2 facetów jadących jednym autem, itd. Natomiast mi bardzo przypadł on do gustu. Faktem jest, że akcja dzieje się prawie i tylko i wyłącznie w samochodzie, ale w filmie chodzi raczej o dialogi, a nie akcje.  
 Ubawiłam się co niemiara, kupa śmiechu i naprawdę nie żałuje wydanych pieniędzy. Jednak to zależy od gustu, i poczucia humoru. Film nie każdemu się po prostu spodoba. 
Warto też wybrać się na seans mniej oblegany, będzie wam o wiele lepiej, uwierzcie mi ;p. Inaczej może się okazać, że zamiast słuchania zabawnych dialogów, będziecie musieli słuchać rżenia stada dresów, którzy cieszą się na każde słowo "kurwa". To tyle.. sami oceńcie kto tu jest z Marsa a kto z Wenus :)

sobota, 8 października 2011

Polski "cud" w 3D

Czyli Bitwa Warszawska Jerzego Hoffmana.

 Nie ukrywam, że po obejrzeniu trailera, film wydał mi się na tyle ciekawy, aby wybrać się na niego do kina. Po wyjściu miałam już mieszane uczucia. Na początku zabawny, prawdziwy polski humor. Dopiero później akcja nabiera tempa. Zaskakujące zwroty, dobrze wymyślona scena, gdy główny bohater cudem unika śmierci. Efekty batalistyczne można uznać za bardzo dobre.

Aż, trudno uwierzyć, że Polaków stać na coś takiego. Podobało mi się również zakończenie, kiedy to Jan (główny bohater) został zraniony podczas bitwy i ku mojemu miłemu zaskoczeniu nie umiera, lecz spotyka się z swoją oblubienicą. I właśnie tu można by rzec pies pogrzebany. Nie jest to raczej wina postaci a osoby, która ją gra.  Sceny z Nataszą Urbańską były dla mnie prawdziwą udręką. Kulminacją tej udręki była chwila gdy aktorka strzelała z ckmu. Nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać z zażenowania. Na szczęście są i dobrze zagrane role jak ta Adama Ferenca, który wciela się w rosyjskiego czekistę. Poza nim brak jakiegoś bohatera z krwi i kości. Zarówno Szyc, jak i Urbańska są zbyt plakatowi, zbyt ułożeni, a związek między nimi zbyt sztuczny i wyidealizowany, aby widz mógł się na poważnie przejąć ich losami. Ale to tylko moje odczucia. Film generalnie można uznać za dobry.