sobota, 8 października 2011

Polski "cud" w 3D

Czyli Bitwa Warszawska Jerzego Hoffmana.

 Nie ukrywam, że po obejrzeniu trailera, film wydał mi się na tyle ciekawy, aby wybrać się na niego do kina. Po wyjściu miałam już mieszane uczucia. Na początku zabawny, prawdziwy polski humor. Dopiero później akcja nabiera tempa. Zaskakujące zwroty, dobrze wymyślona scena, gdy główny bohater cudem unika śmierci. Efekty batalistyczne można uznać za bardzo dobre.

Aż, trudno uwierzyć, że Polaków stać na coś takiego. Podobało mi się również zakończenie, kiedy to Jan (główny bohater) został zraniony podczas bitwy i ku mojemu miłemu zaskoczeniu nie umiera, lecz spotyka się z swoją oblubienicą. I właśnie tu można by rzec pies pogrzebany. Nie jest to raczej wina postaci a osoby, która ją gra.  Sceny z Nataszą Urbańską były dla mnie prawdziwą udręką. Kulminacją tej udręki była chwila gdy aktorka strzelała z ckmu. Nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać z zażenowania. Na szczęście są i dobrze zagrane role jak ta Adama Ferenca, który wciela się w rosyjskiego czekistę. Poza nim brak jakiegoś bohatera z krwi i kości. Zarówno Szyc, jak i Urbańska są zbyt plakatowi, zbyt ułożeni, a związek między nimi zbyt sztuczny i wyidealizowany, aby widz mógł się na poważnie przejąć ich losami. Ale to tylko moje odczucia. Film generalnie można uznać za dobry.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz