Czyli kolejna adaptacja powieści Aleksandra Dumasa pt. "Trzej muszkieterowie", tym razem w trójwymiarze.
Cóż, o filmie można powiedzieć w 3 słowach: bardzo efektowny gniot. Autor książki pewnie się w grobie przewraca.


Aż, trudno uwierzyć, że Polaków stać na coś takiego. Podobało mi się również zakończenie, kiedy to Jan (główny bohater) został zraniony podczas bitwy i ku mojemu miłemu zaskoczeniu nie umiera, lecz spotyka się z swoją oblubienicą. I właśnie tu można by rzec pies pogrzebany. Nie jest to raczej wina postaci a osoby, która ją gra. Sceny z Nataszą Urbańską były dla mnie prawdziwą udręką. Kulminacją tej udręki była chwila gdy aktorka strzelała z ckmu. Nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać z zażenowania. Na szczęście są i dobrze zagrane role jak ta Adama Ferenca, który wciela się w rosyjskiego czekistę. Poza nim brak jakiegoś bohatera z krwi i kości. Zarówno Szyc, jak i Urbańska są zbyt plakatowi, zbyt ułożeni, a związek między nimi zbyt sztuczny i wyidealizowany, aby widz mógł się na poważnie przejąć ich losami. Ale to tylko moje odczucia. Film generalnie można uznać za dobry.